wydanie otwockie (nr 487), 2013-06-14
W Słomczynie znów było słychać ryk silników
GRÓJEC Na torze w Słomczynie rozegrano pierwszą i drugą rundę Rallycross Cup. To powrót rallycrossu na nasze tory za sprawą samych zawodników oraz pomocy Polskiego Związku Motorowego i Automobilklubów
Inauguracja odbyła się w tropikalnych warunkach. Ulewy przeplatane upałem powodowały, że kwalifikacje były loterią. Zawodnicy jechali po suchym torze, aby po chwili brnąć w rzece wody. Tym niemniej widowisko było pasjonujące, a finały dostarczyły niesamowitych emocji. Walka trwała w kilku przypadkach do ostatnich centymetrów.
Tak na przykład było w klasie SuperNational, w której Bartłomiej Ruszczyński (Alfa Romeo 156) o grubość zderzaka zwyciężył w niedzielę Witolda Starobrata (BMW E30 M3 EVO). Powtórzył zresztą manewr z soboty. W I rundzie czaił się za plecami lidera i na wyjściu na ostatnią prostą zaatakował, odbierając zwycięstwo Marcinowi Perzynie (BMW E36).
Skorupski przegrał z awariami
Najbardziej jednak oczekiwano na start samochodów w klasie SuperCar, w której zadebiutował Krzysztof Skorupski (mieszkaniec Trzylatkowa - gm. Błędów). Nie miał jednak szczęścia. O ile w eliminacjach dawał sobie radę z rywalami i prowadził wyrównaną walkę, w finałach jego skoda fabia MKI odmawiała posłuszeństwa. W obu rundach triumfował Adam Kozak w renault clio. W sobotę, mimo zderzenia ze Skorupskim (w skodzie awarii uległa maglownica), wygrał z dużą przewagą. W niedzielę natomiast bieg finałowy był wznawiany po kontakcie Mariusza Steca i Kamila Sokołowskiego oraz Roberta Czarneckiego i Adama Kozaka. W efekcie dwa auta znalazły się poza torem. Po wznowieniu biegu Kozak znów zdecydowanie zaatakował i prowadzenia nie oddał do mety. Robert Czarnecki w mitsubishi lancer, mimo licznych prób wyprzedzenia lidera, musiał zadowolić się drugą pozycją. Po awarii auta Skorupskiego, na trzecie miejsce awansował Łukasz Zoll w subaru imprezie. Mariusz Stec (znany bardziej z rajdów) nękany przez cały dzień problemami technicznymi skody fabii finału nie ukończył.
W Junior Buggy triumfował Mateusz Mruk przed Karolem Skorupskim i Hubertem Broniarkiem.
To był niezły show
Krzysztof Skorupski: Bardzo trudna była nasza pierwsza przygoda z klasą SuperCar i skodą fabią MKI. Auto z czeskiej stajni BlueEngeenering miało swoje kaprysy, z którymi trzeba było sobie poradzić podczas zawodów. Niestety, ze względu na zawody MERC i CEZ w tym samym czasie, do Polski nie udało się ściągnąć czeskich mechaników. Chociaż w obydwu finałach klasy SuperCar auto nie zniosło trudów walki, w kwalifikacjach udawało mi się prowadzić równorzędną walkę z Czarneckim i Kozakiem. Podium było w zasięgu. Cóż, nie udało się tym razem, ale miałem za to ogromną frajdę z jazdy. Zrobiliśmy chyba niezły show. Chcemy, aby widzów było jak najwięcej na takich zawodach, aby pokochali rallycross, tak jak my. W finale pierwszego dnia, jak wychodziliśmy z pierwszego nawrotu, uzyskałem niezłą prędkość i zacząłem się zbliżać do Adama (Kozaka). On zaczął hamować, bo zamierzał chyba wyprzedzić Czarneckiego po zewnętrznej. Wiedziałem, że jeżeli opóźnię trochę hamowanie, wskoczę im na wewnętrzną, bo było trochę miejsca. Kozak zaczął jednak „łamać” samochód jeszcze przed zakrętem. Miałem zbyt dużą szybkość, aby uniknąć zderzenia. Nie było ono zbyt mocne, ale wystarczyło, aby maglownica w mojej skodzie uległa uszkodzeniu. Clio Kozaka nawet nie odczuło spotkania z fabią.
Leszek Świder